Day Camp 2016: Piątek

Sophie Bittner
Właśnie skończył się piąty dzień Day Campu I trwają przygotowania nad dniem jutrzejszym. Moi podopieczni są jak małe światełka, które Jezus włączył przeze mnie. Oglądanie, jak jasno świecą przypomina mi o tym, że wypełniam tu pewne zadanie. Bardzo ważne zadanie. Prawdopodobnie jest ono nawet zbyt wielkie, bym mogła je w pełni zrozumieć. Ale tak długo, jak jestem prowadzona za rękę przez Boga, by wnieść te utalentowane, odważne, słodkie dzieci bliżej Niego, zrozumiem, że to, co robię, jest właściwe. Moja więź z tymi wspaniałymi dziećmi urosła bardziej niż mogłabym sobie wyobrazić. Przytulam się coraz mocniej, mój głos jest słodszy, moje oczy łagodniejsze, a moja miłość zakorzeniła się jeszcze głębiej. Jutrzejszy dzień będzie ciężki ale na razie świętuje dzisiejszy. Dzisiaj było fantastycznie. Moja grupa nauczyła się wielu nowych piosenek i gier, a ja nauczyłam się grać w polskie UNO. Dowiedzieli się więcej o sobie, o karierze, emocjach i rówieśnikach. Tak bardzo je kocham, ich energię, uśmiechy, żarty, serca… wszystkie są wspaniałe. Nie ma nic lepszego niż usłyszenie swojego imienia, gdy jedno z światełek Jezusa chce spędzić z tobą więcej czasu. Wtedy wiesz, że coś robisz dobrze, a okazują mi więcej miłości niż mogłabym prosić. Jestem szczęśliwa, że mogę obserwować, jak Bóg pracuje ze wszystkimi i zbliża nas do siebie. To jest prawdziwie wyjątkowe. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że mogę być jedną z niewielu osób, które tego doświadczają. To uczucie nie z tego świata.